27 czerwca 2013

POSTCARDS FROM KRAKÓW



For the last three days I had the opportunity to get to know Krakow better. Fortunately, not because of the next school trip, when we had to visit Wawel etc, I just went to visit my sister, who is studying there. And as I wrote in my last post, no school was the ideal time to take up the opportunity, to get to know Krakow from a different side: more peaceful, cultural and drama (my sister is studying at the Academy of Dramatic Arts that is why, the time I spend there wasn't without going for two performances )//
Przez ostatnie 3 dni miałam okazję bliżej poznać Kraków. Na szczęście nie z powodu kolejnej szkolnej wycieczki, której punktem obowiązkowym jest zwiedzenie Wawelu itd , a dlatego, że pojechałam w odwiedziny do mojej siostry, która tam studiuje. A tak jak juz pisałam w ostatnim poście, brak szkoły był idealnym momentem do wykorzystania okazji i poznania Krakowa od nieco innej strony: bardziej spokojnej,  kulturalnej a także aktorskiej ( moja siostra studiuje na PWST dlatego tez, nie obyło się bez pójścia na 2 spektakle)

Every time I'm in Krakow I feel a bit like not in Poland. The monuments, gorgeous buildings, restaurants, shops, buses for sightseeing, gorgeous parks and mass of tourists doesn't make a difference from other major European cities.//
Za każdym razem kiedy jestem w Krakowie czuję się trochę jak nie w Polsce. Z zabytkami, pieknymi budynkami, restauracjami, sklepami, busikami do zwiedzania, pieknymi parkami i masą turystów niewiele różni się od innych wielkich europejskich miast. 



Another thing that is in Kraków and Łódź is not- Wisla. I know it sounds trite but really the possibility of walking beside the water in the middle of the city is something that makes me jealous of everyone who lives there. And again, I felt like in a European capital: people on bikes, running from the youngest to the people already in the elderly, foreigners who (like me) take pictures every second.//
Kolejną rzeczą, która jest w Krakowie a w Łodzi nie to Wisła. Wiem, brzmi to banalnie ale na prawdę możliwość spacerowania nad woda w środku miasta jest czymś czego zazdroszczę wszystkim tam mieszkającym. I znowu poczułam się jak w jednej z europejskich stolic: ludzie na rowerach, biegający od najmłodszych do ludzi już w podeszłym wieku, obcokrajowcy, którzy ( tak jak ja ) robią zdjęcia co sekundę.


Another charming place in Krakow is Kazimierz. This is the old Jewish district in which now takes place the cultural life of Krakow. There's wonderful peace, you can feel like time has stood several decades ago. Cobbled streets, cafes and Vespas on the sidewalks recall me an Italian town.//
Kolejnym urzekającym miejscem w Krakowie jest Kazimierz. Jest to dawna dzielnica żydowska w której teraz toczy się życie kulturalne w Krakowie. Panuje tam cudowny spokój, można się poczuć tak jakby czas zatrzymał się w miejscu dobre kilkadziesiąt lat temu. A wybrukowane uliczki, kawiarenki i vespy na chodnikach przywołują mi na myśl jakieś włoskie miasteczko.


What would be my trip anywhere without visiting places associated with fashion. On the last day we went with Zuza to the National Museum in Krakow, where till the end of September (I recommend to go!) There is a temporary exhibition "Vanity". It is an exhibition aout the history of fashion photography of the twentieth century. The photos are from the collection of F.C Gundlach, legendary photographer and collector of fashion photos.The exhibition consists of more than 100 works, most of which I liked (unfortunately, taking pictures was forbidden). The most surprising thing for me was when I approached the photo thinking it is from the 90s or even from the twenty-first century, it turned out that it;s from the 60's. After the museum, a moment of rest, and more than four hours back to Łódź. Traveling back and forth was very tiring, but it was worthwhile, traveled to Krakow was a successful beggining for the great holidays!//
  Czym byłaby moja wyprawa gdziekolwiek bez odwiedzenia miejsca związanego z modą. Ostatniego dnia udałyśmy się z Zuzą do Muzeum Narodowego w Krakowie gdzie do końca września ( polecam się wybrać!) ma miejsce wystawa czasowa "Vanity". Jest to wystawa poświęcona historii modowej fotografii XX wieku. Zdjęcia pochodzą z kolekcji  F. C. Gundlacha, legendarnego fotografa i kolekcjonera zdjęć modowych. Wystawa składa się z ponad 100 prac, większość z nich bardzo mi się podobały ( niestety, na przekór temu z czym związana jest wystawa, nie można było robić zdjęć). Najbardzieej zaskakujące było dla mnie kiedy podchodziłam do fotografii myśląc, że jest z lat 90 czy nawet juz z XXI wieku, okazywało sie że pochodzą np z lat 60tych. Po muzeum, chwila odpoczynku, i ponad 4 godzinny powrót do Łodzi. Podróż w jedną i drugą była bardzo męcząca, ale opłacało się, wyjazd do Krakowa był udanym początkiem świetnie zapowiadających się wakacji :)




23 czerwca 2013

THINK PINK




I've noticed that in almost every post I write something about the weather. Today, not otherwise. To Łódź finally come summer, I don't know how, but yes, we have a temperatures above 30 degrees. And as a week or two ago, all gardens at Piotrowska street were crowded with people, now everyone is looking for only the air-conditioned restaurants.That brings one thought: holidays! For me, actually, they've  already started, tomorrow I'm going to Krakow (after my return expect some pictures), and in a week, graduation and then a "legal" two months free! This school year passed to me unexpectedly quickly, but it was a very successful and generally positive year :) So on the last day of lessons: pink skirt. I am surprised that I have the courage to wear something like this color, but it is a reflection of my great humor ongoing for some time, so why not?And what about the fact that my mother called it  the "christmas tree" skirt, being in it during long hot day is such a miracle and for that I'm even more blonde? The holiday season is coming, the most wonderful time during the year, so- think pink :)

Zauważyłam, że w prawie każdym poście piszę coś o pogodzie. Nie inaczej będzie dzisiaj. Do Łodzi na prawdę przyszło lato, nie wiem jakim cudem, ale tak, mamy temperatury powyżej 30 stopni. I jak jeszcze tydzień, dwa temu wszyscy popołudniami tłoczyli się w ogródkach na Piotrkowskiej tak teraz każdy szuka tylko klimatyzowanych wnętrz. To wszystko sprowadza jedną myśl: wakacje! Dla mnie właściwie już się zaczęły, jutro jadę do Krakowa ( po moim powrocie spodziewajcie się fotorelacji), a za tydzień, rozdanie świadectw i już pełnoprawne dwa miesiące wolnego! Ten rok szkolny minął mi niespodziewanie szybko, jednak był to bardzo udany i z reguły pozytywny rok :) Dlatego ostatniego dnia szkoły: różowa spódnica. Sama się sobie dziwię, ze mam odwagę włożyć coś tak kolorowego, ale jest ona odzwierciedleniem mojego świetnego humoru trwającego od pewnego czasu, więc, czemu nie? I co z tego, że mama nazywą tę spódnicę choinką, wytrzymanie w niej cały dzień podczas takiego upału graniczy z cudem a do tego jeszcze bardziej jestem blondynką? Zbliżają się wakacje, najcudowniejszy okres podczas roku -think pink :)



sh skirt, hm top, zara heels, reserved necklace
photos: Zaremba




16 czerwca 2013

NOT-BINDING HAIR MANIA




My hair-like you've already seen in today's pictures, I have them binded.It is a rarity for me, so I decided that today I write just about them and my untying mania. . Someone might say that since I have long hair, I could do almost anything with them. Unfortunatelly my hairdressing skills ends on that bun, one simple plait or two. Another factor contributing to the constant walking in the dissolved hair is some kind of trauma from childhood. When I was little my mom always tangled braids, ponytail, did the crown on my head  and God knows what else when I wanted to have a simple, long flowing hair like a Barbie doll (yeah, that was my dream).. Another issue is that I am still happy with their length (probably never make the same mistake three years ago when I cut  on a bob). When it's a strange day, and I wake up thinking, I will tie my hair today, in addition to my various traumas on the road gets me one more thing: no hair elastics. Although I do not consider myself a person too giddy, not losing in one month my several hair elastics is almost impossible. But when outside the window gets so hot, more often wake up with this idea, and  I think the time to buy another million hair elastics and just wait for the holidays! ( 13 days left!)

Moje włosy- jak zdążyliście już zobaczyć na dzisiejszych zdjęciach, mam je związane. Jest to dla mnie ewenement dlatego stwierdziłam, że dziś napiszę właśnie o nich i mojej mani ich niewiązania. Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro mam długie włosy, to mogłabym robić z nimi praktycznie wszystko. Niestety moje umiejętności fryzjerskie kończą się na takim oto koczku i zwykłym warkoczu, ewentualnie dwóch. Kolejnym czynnikiem wpływającym na ciągłe chodzenie w rozpuszczonych włosach jest pewnego rodzaju trauma z dzieciństwa. Kiedy byłam mała mama ciągle zaplatała mi warkoczyki, kiteczki, robiła korony i Bóg wie jakie co jeszcze, kiedy ja chciałam mieć zwykłe, długie rozpuszczone włosy jak lalka Barbie ( taak, to było moje marzenie). Kolejną sprawą, jest to, że ciągle cieszę się z ich długości ( już chyba nigdy nie popełnię tego samego błędu kiedy 3 lata temu ścięłam się na boba). Kiedy nadchodzi taki dziwny dzień i budzę się z myślą: zwiążę dzisiaj włosy ,to oprócz moich przeróżnych traum na drodze staje mi jeszcze jedna rzecz: brak gumek do włosów. Mimo,że nie uważam się za osobę nadmiernie roztrzepaną, niezgubienie przeze mnie w ciągu miesiąca kilkunastu gumek graniczy z cudem. Jednak kiedy za oknem robi się tak gorąco, coraz częściej budzę się z tą myślą, dlatego chyba czas zaopatrzyć się w kolejny milion gumek i tylko czekać na wakacje! ( zostało 13 dni! )


h&m dress, ccc shoes, reserved bag, h&m sunglasses
photos: Agatka Bolesławska


11 czerwca 2013

I'M SEARCHING




Today I present to you one of my favourites summer dresses ( yes, finally temperatures which comforts me ) Recently I started an intense countdown to the holidays, which I think will be one of the better :) I wish you well that, at the end of the day, ladies and gentleman-just 17 ​​days to the holidays!

 Dzisiaj prezentuję Wam jedną z moich ulubionych letnich sukienek ( taaak, w końcu temperatury, które bardzo mi się podobają ) Ostatnio zaczęłam intensywne odliczanie do wakacji, które myślę, że będą jednymi z lepszych :) Wam, również tego życzę, na dziś to koniec, ladies and Gentleman- zostało 17 dni do wakacji!



sh dress, sh jeans jacket, letterbag, bershka ballerinas
photos: Ola Nowicka



1 czerwca 2013

EVERLASTING TRENCH





 Today I present to you one of the favorite parts of my spring wardrobe-beige trench coat. Trenches history dates back to the early twentieth century. It is the year 1901, British soldiers are preparing for a typical rainy spring. To the rescue comes the Thomas Burberry, who prepares a draft of coat from invented by him for more than 20 years earlier gabardine -waterproof and durable fabric.The trench is quickly becoming the hallmark of the British Army (the name comes from the English military word -trench). In the '40s madness begins for men's trench coats because of Humphrey Bogart. Over time, this jacket was also becoming popular among ladies fashion - it was wearing  by Marlene Dietrich and Elizabeth Taylor. By the end of the 60's the fashion for trench coat doesn't pass by the role of Audrey Hepburn in "Breakfast at Tiffany's" where, of course, in one of the iconic scenes she appear in that coat, trench entered the canons of fashion forever (it couldn't be declass even by colorful 80's). For me, the trench coat is an integral part wardrobe, just like a white shirt or black dress. Proving the fact of his immortality may be that a few months ago  a fashion house Burberry opened www.artofthetrench.com  -social network where people from all over the world can post their photos in trench coats. And on my wish list, right after Chanel bag, is exactly the classic model of Burberry :)

Dzisiaj prezentuję Wam jeden z ulubionych elementów mojej wiosennej garderoby- beżowy Trencz ( w Polsce nazywany również prochowcem, jednak ta nazwa mnie nie przekonuje). Historia Trencza sięga początków XX wieku, Jest rok 1901, Brytyjscy żołnierze szykują się do typowej deszczowej wiosny. Na ratunek przychodzi im Thomas Burberry, który przygotowuje projekt płaszcza z wynalezionej przez niego ponad 20 lat wcześniej gabardyny- nieprzemakalnej i bardzo wytrzymałej tkaniny. Trencz szybko staje się znakiem rozpoznawczym brytyjskiej armii ( nazwa pochodzi od angielskiego słowa trench-rów, okopy). W latach 40tych zaczyna się szał na męskie trencze dzięki Humphrey'owi Bogartowi. Z czasem płaszcz ten staje się popularny również wśród mody damskiej- noszą go Marlena Dietrich i Elizabeth Taylor. Do końca lat 60tych moda na Trencz nie mija a po roli Audrey Hepburn w "Śniadaniu u Tiffany'ego" gdzie, oczywiście ,w jednej z kultowych scen pojawia się w tym płaszczu, Trencz wchodzi do kanonów mody już na zawsze ( nie udało się go zdeklasować nawet kolorowym latom 80tym). Dla mnie trencz jest nieodłącznym elementem garderoby, tak jak biała koszula i czarna sukienka. Faktem świadczącym o jego nieśmiertelności może być to, że parę miesięcy temu dom mody Burberry otworzył serwis społecznościowy www.artofthetrench.com , gdzie ludzie z całego świata mogą zamieszczać swoje zdjęcia w Trenczach . A na mojej liście życzeń, zaraz po torebce Chanel, znajduje się właśnie klasyczny model firmy Burberry :) 





Bershka trench, sh trousers, Bershka ballerinas, vintage scarf
photos: Ola Nowicka